WF.12 - Sytuacja, której nigdy nie zapomnisz, a która przytrafiła się podczas bitwy lub w trakcie malowania?

Jest jeden moment którego nigdy nie zapomnę z tym że zdarzył się tuż przed bitwą.

Miałem kiedyś, dawno tem dwa oddziały po 10 cold one knights - piękne, metalowe modele, złożone z wielu części, piękne metalowe agresywne cold one'y, wspaniałe podstawki z roślinkami ( ubogie ale były to moje pierwsze roślinki), wspaniali jeźdźcy z plastikowymi tarczami na które nakleiłem dark elfickie runy i to co było w tych modelach najpiękniejsze - wspaniałe długie lance.

Bardzo długo tworzyłem te oddziały - jedni byli w barwach granatowych a drudzy w czerwonych - byłem szczęśliwy kiedy skończyłem bo mogłem je zabrać do mojej gralni żeby pochwalić się kumplą i ich zaskoczyć w nadciągającej bitwie.

Wniosłem szybko ciężkie pudło na piętro domku gospodarczego położyłem wszystko na stoliku (który wcześniej własnoręcznie wykonał mój kumpel z drewna) i zbiegłem na dół po kolejne modele.

Będąc na dole usłyszałem delikatny trzask, ale spokojnie wziąłem kolejne pudło i wbiegłem do góry.

Moje dwadzieścia cold one'ów, albo raczej kupa bitsów leżała na podłode obok przewróconego stołu. Wszystko w takiej rozsypce że sam młoteczkiem nie byłbym w stanie tego bardziej poszatkować. Okazało się że stół miał dwie szerokie nogi w swojej osi centralnej i stał tylko  momencie kiedy coś leżało na nim raczej na jego środku (w tej osi właśnie) - ja ustawiłem swoje cold one'y trochę na lewo od osi centralnej i naruszyłem jego (wątpliwą) stabilność. Stół powolutku pochylał się aż w końcu rąbnął.

Było mi ciężko.

Poniżej 14 spośród całej dudziestki (14 bo dwóch wziąłem do rydwany Malekitha, jeden to dodatkowy champion, jeden dodatkowy muzyk, dodatkowy sztandarowy i BSB którzy w tej sesji nie wzięli udziału).
Oczywiście ta czternastka to już długo po tym tragicznym wypadku (część z nich ma łączone lance :) po wypadku)



Comments

  1. Takie przygody albo zniechęcają albo umacniają w wierze, nigdy nie miałem tak dramatycznego przeżycia (może dla tego, że nie gram i nie przenoszę moich modeli dużo dalej jak na dystans regał - biurko). Wyobrażam sobie jednak, jak unicestwiony dorobek pracy w takiej skali, może człowiekowi nieco zryć beret. Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  2. Prawdziwa trauma, ale o naszej wielkości decyduje to, czy potrafimy sie podnieść po takim upadku :)

    ReplyDelete
  3. Mocna rzecz. Ja nie miałęm wypadku w tej skali, ale raz mi się zdarzyło przypadkowe muśnięcie pędzlem z czarną farbą (rantowanie podstawki) twarzy ciśniętej przez bite 2 godziny. W porównaniu do Twojego wypadku to nic, a i tak mi piana wyszła :)

    ReplyDelete
  4. Ała, no to musiało boleć. Łączę się w bólu

    ReplyDelete
  5. Az zasyczałem. Mi najgorsze co się przytrafilo, to "szron" po użyciu matowego lakieru GW

    ReplyDelete
  6. A ja płakałem jak mi się obił mag chaosu po upadku...

    ReplyDelete
  7. Jak mawiają "co cię nie zabije to Cię wzmocni" :)

    ReplyDelete
  8. Skala zjawiska była ogromna! Współczuje.

    ReplyDelete
  9. Co do takich przypadków, to aż szkoda słów, by opisać co się wówczas czuje..
    Polecam spojrzeć pod ten link na Massive Voodoo:
    http://massivevoodoo.blogspot.com/2012/03/sometimes-there-are-very-very-bad.html

    ReplyDelete

Post a Comment