Rok 1998 prawdopodobnie (dokładnie nie pamiętam) i turniej WFB w Częstochowie.
Byliśmy tam (w trzech) jedynymi przyjezdnymi i ponieważ grałem Mrocznymi Elfami nikt nie dawał mi raczej żadnych szans (wtedy to jedna ze słabszych armii).
Udało mi się doskonale pograć i nieoczekiwanie wygrać w pierwszej rundzie z faworytem całego turnieju, grał Bretonnią z generałem na smoku - wtedy to była bardzo świeża i silna armia. Dodam jeszcze że w tamtych czasach naturalne były turnieje w systemie pucharowym (przegrany odpadał).
Druga i trzecia runda przeszła gładko a w finale spotkałem się z ożywieńcami - katapulty, carriony, wraity i kloc wightów z wampirami w środku - nie do rozwalenia.
Muszę się pochwalić że wtedy byłem u szczytu formy. Jeździłem dookoła jego kawalerii na styk unikając szarż i czarów a zrozpaczony przeciwnik nic nie mógł zrobić. Udało mi się zniwelować jego magię i przeciwnik stracił swoje największe atuty.
Bitwa polegała na czymś w rodzaju szachów bo nikt nie chciał zostać zaszarżowany (ja miałem klocek cold one knights). Od początku miałem chytry plan unikania walki z jego kawalerią i całą bitwę go konsekwentnie realizowałem. Udało mi się tak manewrować że w ostatniej turze zdobyłem kluczowy punkt oddziałem harpii niszcząc katapultę. Bitwa zakończyła się wynikiem 11:9 dla mnie.
Może to okrutne ale czułem wtedy satysfakcję z takiego psychicznego zwycięstwa i bezradności przeciwnia. Pamiętam że po stronie przeciwnika stało wtedy chyba ze dwudziestu ludzi (wszyscy uczestnicy turnieju z Częstochowy i wszyscy mu podpowiadali :), w moim narożniku stali moi dwaj towarzysze ale jakoś specjalnie nie musieli mi podpowiadać. Wygrana była wielką satysfakcją szczególnie że wygrałem na oczach wszystkich i wszyscy potem mi gratulowali. Było bardzo sympatycznie (po bitwie, bo ostatnie tury było bardzo nerwowe ze strony przeciwników).
Jako nagrodę dostałem wtedy metalowego GUO. To było moje największe zwycięstwo. Oto on, na mojej małej dioramie sprzed wielu lat (już nieistniejącej niestety):
Byliśmy tam (w trzech) jedynymi przyjezdnymi i ponieważ grałem Mrocznymi Elfami nikt nie dawał mi raczej żadnych szans (wtedy to jedna ze słabszych armii).
Udało mi się doskonale pograć i nieoczekiwanie wygrać w pierwszej rundzie z faworytem całego turnieju, grał Bretonnią z generałem na smoku - wtedy to była bardzo świeża i silna armia. Dodam jeszcze że w tamtych czasach naturalne były turnieje w systemie pucharowym (przegrany odpadał).
Druga i trzecia runda przeszła gładko a w finale spotkałem się z ożywieńcami - katapulty, carriony, wraity i kloc wightów z wampirami w środku - nie do rozwalenia.
Muszę się pochwalić że wtedy byłem u szczytu formy. Jeździłem dookoła jego kawalerii na styk unikając szarż i czarów a zrozpaczony przeciwnik nic nie mógł zrobić. Udało mi się zniwelować jego magię i przeciwnik stracił swoje największe atuty.
Bitwa polegała na czymś w rodzaju szachów bo nikt nie chciał zostać zaszarżowany (ja miałem klocek cold one knights). Od początku miałem chytry plan unikania walki z jego kawalerią i całą bitwę go konsekwentnie realizowałem. Udało mi się tak manewrować że w ostatniej turze zdobyłem kluczowy punkt oddziałem harpii niszcząc katapultę. Bitwa zakończyła się wynikiem 11:9 dla mnie.
Może to okrutne ale czułem wtedy satysfakcję z takiego psychicznego zwycięstwa i bezradności przeciwnia. Pamiętam że po stronie przeciwnika stało wtedy chyba ze dwudziestu ludzi (wszyscy uczestnicy turnieju z Częstochowy i wszyscy mu podpowiadali :), w moim narożniku stali moi dwaj towarzysze ale jakoś specjalnie nie musieli mi podpowiadać. Wygrana była wielką satysfakcją szczególnie że wygrałem na oczach wszystkich i wszyscy potem mi gratulowali. Było bardzo sympatycznie (po bitwie, bo ostatnie tury było bardzo nerwowe ze strony przeciwników).
Jako nagrodę dostałem wtedy metalowego GUO. To było moje największe zwycięstwo. Oto on, na mojej małej dioramie sprzed wielu lat (już nieistniejącej niestety):
Fest, brzmi naprawdę epicko :-) I bardzo sympatyczna wygrana.
ReplyDeleteByło epicko rzeczywiście, byłem przeszczęśliwy :) to był też mój ostatni sukces na arenie WFB - potem miałem długą przerwę i wróciłem odmieniony :)
DeleteGratuluję sukcesu!
ReplyDeleteDziękuję, stare czasy ... bardzo stare
DeletePiękny sukces :)
ReplyDeleteSmakuje tym lepiej że był jedyny :)
Delete