X-Wing dla najmłodszych - prezent spod choinki



Ciężko przez Święta było się zabrać za coś konkretnego ale pod choinką znalazłem startera do X-Winga w związku z czy mogłem śmiało powiedzieć że ten czas nie był stracony hehe.

Pierwsza potyczka.

 
Po otwarciu pudełka i szybkim sprawdzeniu zawartości namawiany przez moje dziecko rozpocząłem przygotowania do pierwszej rozgrywki. Ponieważ nie mam takiej maty do imitacji przestrzeni kosmicznej wykorzystałem swój „stolik” bagienny do Malifaux nad którym pracuję.

Start jest bardzo prosty, bo do pełnej instrukcji załączona jest karta z uproszczonymi zasadami walki w sam raz na takie gierki. Moja córka (także zarażona już trochę różnymi takimi dziwnymi sprawami jak gry figurkowe) wybrała oczywiście „Imperium” w postaci dwóch T-fighterów więc mi pozostał samotny x-wing.
Manewrowanie szybko załapaliśmy więc cała walka nie wyglądała źle. Była nawet dość zacięta ale udało mi się wygrać mimo przewagi liczebnej T-figterów – szczęśliwie x-wing jest trochę „twardszy”.


 Od tego czasu rozegraliśmy już parę potyczek i wprowadziliśmy:
- zasady dla pilotów – do każdego pojazdu można przydzielić innego pilota (np. Luke Skywalker, Nocny Potwór i innych). Różnią się od siebie doświadczeniem i akcjami które mogą podejmować. Niektórzy posiadają specjalne umiejętności.


- akcje – różne rodzaje pojazdów mają dodatkowe akcje do wykonania typu namierzanie przeciwnika, beczki,  skupienie się, uniki. Sprawiają że manewrowanie wymaga trochę więcej skupienia bo złe ruchy mogą spowodować że akcje przeciwnika dają mu dużą przewagę.

 - ilość strzałów w zależności od odległości w przestrzeni

- dodatkowy sprzęt na pojazdach – na razie mamy tylko torpedy protonowe i R2-D2 które można zamontować na x-wing.


- podział na łatwe i trudne manewry powodujące że pilot nie może wykonywać dodatkowych akcji. 

- i nawet udało mi się wrąbać x-wingiem w jakiś latający kamień. Wprowadzenie przeszkadzajek zdecydowanie urozmaica grę. Manewrowanie staje się zupełnie odrębnym tematem (szczególnie dla młodszych graczy - w przypadku mojej córki kluczowym stało się żeby nie uderzyć w kamień a strzelanie zeszło na drugi plan).

 Generalnie gra jest prosta i dynamiczna. Nawet sześcioletnie dziecko może sobie polatać i postrzelać w podstawowej wersji a po kilku grach też w wersji rozwiniętej. Polecam bo gama pojazdów się powiększa i podejrzewam że będzie coraz ciekawiej.

Ja już zamówiłem dziecku (to wersja dla żony) kolejny statek. Oczekujemy na Interceptora do Imperium, więc podnoszę sobie poprzeczkę i będę musiał walczyć już z trzema na raz hehe. 
Chyba będę musiał coś jeszcze dokupić żeby wyrównać szanse hehe.

Comments

  1. Gra jest faktycznie niesamowicie fajna.by tylko statki były choć ciut tańsze :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Racja. Ale traktując każdy statek jak oddział do Warhammer40k albo Warhammer Fantasy Battles (czy w sumie teraz Age of Sigmar) nie jest tak źle :)

      A tak nawiasem mówiąc jakby ktoś chciał mi zarzucić że miałem najpierw wejść w coś z II Wojny Światowej to "Flames of War" też dostałem pod choinke hehe.

      A co. Jak sie bawić to sie bawić.

      Delete
  2. Też sprawiłem sobie na Święta X-Wing, tylko ten nowszy starter (Przebudzenie Mocy). Nawet zagrałem z małżonką na wprowadzających zasadach i spodobało nam się.
    Na granie z córkami muszę jeszcze kilka lat poczekać (zazdroszczę), choć starsza "podwędziła" mi Tie i biegała po mieszkaniu krzycząc: ziuuu! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. mój pies także podwędził mi plastikowego Gala :)

      Delete
    2. Coś czuję że to nowe pokolenie będzie dobre :) ważne żeby mieć odpowiednie wzorce (nie jakieś tam lalki i czarodziejki z księżyca czy co tam teraz leci)

      Delete
  3. Dobrze wiedzieć, że 6 latki ogarniają już temat bitewniaków... za 2 lata będzie się działo :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Narazie tylko trochę strzela i lata (głównie stara się uciekać z lini strzału i omijać skałki hehe) ale rzeczywiście ... za dwa lata będzie miazga już :)

      Delete

Post a Comment