Z cyklu "Makiety Valadoru" - wóz osadników

Ostatnimi czasy buduję sobie różne makiety (głównie górki, skały, lasy i bagna na stoły turniejowe) ale w ramach relaksu pomyślałem że, może warto zakończyć jakiś rozgrzebany projekt.

Na ofiarę został wybrany wóz osadników do gier skirmishowych, który również zamierzam wykorzystać w późniejszym terminie jako wóz w różnych bandach warheima (system którego zasady można znaleźć na blogu quidamcorvusa - tutaj).

Ponieważ posiadam różnego rodzaju formy na deski, skrzynki i inne takie paści, pierwszy etap poszedł dość szybko (przeszedłem go już w okolicach listopada chyba) ale później utknąłem na chwilę bo zaczęły się przysłowiowe schody.


 Wóz został wyposażony w wiadro ze smarem przyczepione łańcuchem na bocznej burcie wozu.


Pod wygodnym (ale wygryzionym już przez myszy siedziskiem zamontowana jest beczka z kranikiem na wodę albo inny napój (dla konia, woźnicy albo pasażerów),


a na "pace" umieściłem skrzynię na różnego rodzaju sprzęt (np fajerwerki w jednym ze scenariuszy warheima). 

Następnie musiałem przystąpić do kolejnego etapu, czyli zabudowy wozu. Postanowiłem że w pierwszej wersji będzie to wóz transportowy wobec czego wykonałem zwykłą płócienną narzutę na stalowych kabłąkach (jest ściągana żeby łatwiej było coś wstawić do środka).

Wóz nabrał trochę wyglądu i już prezentował się dość dobrze. Ale potrzeba jeszcze zwierzęcia do ciągnięcia go i tu pojawił się kolejny krok, który na jakiś czas podciął mi skrzydła i zablokował prace.


Musiałem zdobyć konia i dość długo szukałem odpowiedniego, aż w końcu znalazłem. W warheimie przecież wozy nie czekają z koniem na przybyszów przeszukujących zniszczone miasta (wioski i inne lokacje). Konie w wozach albo zostały zjedzone albo zdechły z głodu i wycieńczenia albo zostały poprostu zabrane jako zdobycz.

Jako zwolennik tego mroczniejszego klimatu świata warhammera postanowiłem trzymać się wersji z martwym koniem.

Został wykonany ze zwykłego ożywieńczego konia, którego zdobyłem po przehandlowaniu paru okrągłych podstawek których byłem szczęśliwym posiadaczem. Dołożyłem mu tam trochę łańcuchów, uprząż i zrobiłem dyszel (dyszel jest dostawiany do wozu tak, że jak dorobię się żywego konia to będę mógł go podmieniać).


Od tego momentu już może służyć jako pełnowartościowa makieta dla wielu scenariuszy warheima a także jako przeszkadzajka w Malifauxie lub dowolnym innym systemie.


Teraz trwają już prace nad wzbogaceniem wozu i przerobieniem go na więźniarkę. Mam nadzieję że niedługo będę mógł pochwalić się kolejną wersją.


Comments

  1. Bardzo, bardzo ładny i fajnie zrobiony element terenu/przeszkadzajka! No i martwy koń zdecydowanie klimatyczniejszy:). Jednym słowem- SUPER!

    ReplyDelete
  2. Martwy koń wymiata :-) Ale buda kojarzy mi się chyba bardziej z dzikim zachodem :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przyznaję że wzorowałem się właśnie na osadnikach na dzikim zachodzie :)

      Delete
  3. To fakt do budy brakuje tylko Indian :) Ale wózek świetny :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. w "Muszkiety i Tomahawki" też może kiedyś zagram - wóz osadników już mam :)
      Dzieki.

      Delete

Post a Comment