Tak jak wspomniałem w wątku na DwarfCrypt bardzo spodobał mi się najnowszy temat karnawału (co nie oznacza oczywiście że poprzednie mi się nie podobały).
Miało być raczej krótko, ale ... chyba nie wyszło. Ostatecznie wydaje mi się ze w konwencji się utrzymałem (jest historia, jest śmierć i jest pozostałość po poprzednim życiu :)). Mam nadzieję że jest ktoś kto dotrwa do końca.
Sprawy techniczne dotyczące Figurkowego Karnawału Blogowego:
Miało być raczej krótko, ale ... chyba nie wyszło. Ostatecznie wydaje mi się ze w konwencji się utrzymałem (jest historia, jest śmierć i jest pozostałość po poprzednim życiu :)). Mam nadzieję że jest ktoś kto dotrwa do końca.
Sprawy techniczne dotyczące Figurkowego Karnawału Blogowego:
Aktualna edycja
- Figurkowy Karnawał Blogowy – temat „Ars moriendi, czyli Sztuka umierania” na blogu
"DwarfCrypt", tu także w komentarzach można znaleźć linki do pozostałych
uczestników karnawału.
Podsumowanie - Link do podsumowania wszystkich edycji karnawału na blogu "Danse Makabre".
Pierwsza edycja - inicjator - Link do „Wojen w miniaturze” – bloga Inkuba który jest
inicjatorem calej akcji.
A teraz do rzeczy i "Endżoj", jak mawiają daleko na dzikim zachodzie.
Historia Ericha Lyjberwoszta
Urodził się w rodzinie ubogich wieśniaków w „Barzołach
Dolnych” na północny-wschód od Pragg.
Rodzice widzieli w nim wielki potencjał. Erich bardzo szybko
biegał i był bardzo silnym chłopcem. Jego ojciec, Achim, wysłał go więc na naukę do niedalekiego
skupiska miejskiego – było to miasteczko „Saprze”. Ojciec wierzył, że w owym
mieście Erich wyszkolony zostanie na dobrego fachowca w dziedzinie która
przyniesie zysk całej rodzinie, a fach w rękach Ericha pozwoli mu zabezpieczyć
jego przyszłość.
W mieście szybko odkryto w nim niebywały talent chłopaka w związku z czym został skierowany do pracy
na kopalni. Szczęśliwie dla niego pracował bardzo krótko, ponieważ został
wcielony do przykopalnianej drużyny piłkarskiej, gdzie rozpoczął mordercze
treningi gry w piłkę. Stał się rozpoznawalnym celebrytą i dostał nawet własnego
konia i mieszkanie na poddaszu w lokalnym zajeździe.
Moment przełomowy w życiu Ericha Lyjberwoszta
Jego debiut w lokalnej lidze piłkarskiej przypadł na
pierwszy mecz sezonu (angaż dostał w letnim okienku transferowym),
który jego drużyna (KS Bergarbaiter Saprze) rozgrywała z drużyną KS Bewegung Horzuff.
Mecz
niestety idealnie zbiegł się z nadciągnięciem potężnej armii wojowników Chaosu z
północy. Tuż przed pierwszym gwizdkiem na pobliskim wzgórzu pojawiła się armia
mrocznych bogów.
Wódz
wojowników chaosu na potężnym wierzchowcu ruszył w tłum kibiców prowadząc swoją
potężną armię z północy. Sympatycy obu drużyn, oczekujący na mecz zaprzestali krwawej dysputy na
temat przewagi jednej drużyny nad drugą i skierowali się razem przeciwko
nadchodzącym wojownikom.
Wszyscy (wojownicy i kibice) stanęli nieruchomo około 10 m od siebie
patrząc sobie w oczy. Nagle z tłumu kibiców wyrzucony został w powietrze dziwny czerwony
przedmiot(*) który lecąc wysokim lobem trafił jednego z wojowników w tarczę (nie
czyniąc mu żadnej krzywdy).
Zaskoczony
wojownik przez chwilę myślał nad całym zajściem, poczym chwycił się jedną ręką
za głowę, drugą za nogę i padł na ziemię zwijając się i wyjąc z bólu
(przynajmniej tak to wyglądało).
(*)
Rzucony przedmiot to było czerwone krzesełko stadionowe. Historycy nie są zgodni w sprawie
pochodzenia plastikowego krzesełka w tych czasach.
Jak wiadomo agresja wzbudza agresję w związku z czym wojownik
stojący najbliżej cierpiącego towarzysza podniósł przyłbicę i wykrzyczał do
najbliższego kibica słowa, który stały się sygnałem do ataku dla obu stron:
„I
na co sie k…a lampisz, cfelu“.
Dwie
hordy (kibiców i wojowników) starły się ze sobą w nierównej walce. Uzbrojeni po
zęby wojownicy, zakuci w potężne zbroje i dzierżący wielkie topory i halabardy
mieli szybko uporać się z kibicami. Ku ich zaskoczeniu jednak kibice okazali
się doskonale wprawieni w bojach. W ich rękach nieoczekiwanie pojawiły się
potężne łańcuchy, maczety, długie noże, topory, gdzieniegdzie pojawił się
dwuręczny miecz, korbacz a nawet kilka kusz i garłacze. Najgorsze jednak były szale.
Niebiesko-białe i niebiesko-biało-czerwone szale kręciły młynki nad głowami
kibiców w rytm ich bojowych przyśpiewek zupełnie rozpraszając wjowników chaosu.
Walka
trwała bardzo krótko. Nie wiedząc skąd i jak, w pobliżu znalazły się jeszcze
grupy kibiców z bliżej nieokreślonych miejscowości (plotka głosi że w tym
czasie zorganizowano inaugurujące sezon ustawki „kibiców“ w okolicznych lasach).
Dały się słyszeć także śpiewy „Idzie, idzie podbeskidzie“ ale nawet śpiewający nie wiedzieli jaka moc wcisnęła
im te słowa w usta. Runęli oni na wojowników chaosu z różnych stron zaskakując
ich zupełnie.
Armia
Chaosu została pokonana. Możnaby powiedzieć że radości nie było końca … ale
byłaby to nieprawda. Tańczący na polu bitwy kibice znaleźli jedynego przytomnego
wojownika Chaosu. Jeden z kibiców chwycił go za gardło i ryknął:
„za
kim idziesz ?!?!?!, Podej skład ! “
Wojownik, słyszał wcześniej przyśpiewki i próbował ratować życie mówiąc:
-
„Bergarbaiter Horzuf drogi kolego”
Pomylił
nazwy drużyn z miastami. Wściekli kibice nie wiedzieli co zrobić. Śmiać się,
zbić jeszcze raz martwych Wojowników Chaosu czy może się rozejść do domów
rozmyślając o zaistniałej sytuacji. Chwilowe zaskoczenie szybko zmieniło się w
eksplozję tak potężnych zasoby wściekłości, agresji i brutalności że z samego
wrzasku w miejscu walki powstał dość spory krater. Kibice zaczęli okładać się
czym popadnie, walki przeniosły się również do pobliskiego Sapsza i Horzoffa a
także na sąsiednie miejscowości.
Po
kilku tygodniach w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie było już miejsc nie
dotkniętych walkami, większość szalików i flag została już spalona i pozostali przy życiu kibice powoli
wracali do domów (paląc co się dało po drodze). Wydarzenie to na stronach ksiąg
historyczncyh zostało nazwane jako „Storm of Kibols“ (parę miesięcy później
nastąpiła inwazja „Storm of Chaos“ prowadzona przez Archaona i to ona stała się tą ważniejszą).
Ocalały
młody wojownik chaosu nazywał się Wulfrik i odegrał w późniejszych czasach
jeszcze pewną rolę opisaną dokładniej w innych miejscach. Tuż po rozpoczęciu walk udał że jest martwy co dało mu możliwość przeżycia.
Pole
bitwy długo było miejscem żerowania różnych zwierząt, ghouli i innych padlinożerców. Było
skarbnicą dla domorosłych naukowców, magów i przede wszystkim nekromantów.
Epilog
Erich
ocknął się w ciemnym pomieszczeniu na kamiennym stole. Czuł się bardzo dziwnie
szczególnie że ktoś w okolicach brzucha grzebał mu we wnętrznościach. Nie
wiedział co się dzieje, gdzie jest, nie pamiętał także kim jest. Uspokoił
go jednak głos mówiący :
- "
Obserwowałem cię na treningach. U nas w drużynie
się odbudujesz. Jeszcze będziesz mi dziękował."
Erich
został zabity przez bliżej niezidentyfikowanych kibiców. Tuż po „spotkaniu“
nekromanta Kaz’ek Berg uprowadził go z pola walki do swojej siedziby w pobliskich
mrocznych lasach gdzie przywołał go do życia. Okazało się że nekromanta przed
laty odnalazł i przejął władzę nad starożytną areną gdzie rozgrywane są mecze
ligii „Blood bowl“. Od lat obserwował on pobliskie drużyny i pozyskiwał z nich nowych
zawodników do swojej drużyny a Erich od początku błyszczał talentem i zwrócił
na siebie uwagę nekromanty.
Szczęśliwe zakończenie
Dziś
Erich gra w nekromanckiej drużynie „KS Zryw Padlina“ na pozycji „zapychacza“
z numerem „3“. Jego piłkarska kariera skończyła się bardzo szybko ale dzięki
swojemu mentorowi Kaz’ekowi stał się gwiazdą drużyny w lidze „Blood bowl“. Jego
możliwości zostały znacznie ograniczone bo jest teraz zombii i utracił trochę
na gibkości (tak naprawdę utracił całą gibkość i szybkość) ale nadal lubi
„pędzić“ po boisku czując wiatr we włosach, a teraz także w trzewiach. Jest
szczęśliwy.
Czasem jeszcze trochę pokopie piłkę mimo że nie jest to dla niego bezpieczne. Zawsze przy mocniejszym kopnięciu może mu odpaść noga, ręka albo glowa. Erich wyznaje jednak zasadę "Raz się żyje", co akurat w jego przypadku jest dość paradoksalne.
Po dawnych czasach pozostała mu już tylko jego piłka typu "biedrona". Czasem zagra sobie z kolegami z drużyny w gałę albo w dwa ognie - ale ostatnio rzadziej, bo trener Kaz'ek jest przeciwny tego typu rozrywkom, kiedy po ostatniej grze musiał od nowa składać zawodników "skutych" w grze.
I na koniec chciałbym dodać że wszelkie podobieństwo nazw drużyn i trenera jest zamierzone (ukryta opcja
Niemiecka hehe). Zaznaczam że jestem kibicem piłkarskim i kibicuję wszystkim
drużynom (głównie jednak śląskim). Nie chciałem też nikogo urazić tekstem i jestem zdecydowanym przeciwnikiem huligańskich występków podczas meczów na stadionie i poza nim.
Genialne! Dawno tak się nie uśmiałem! :)) Przednia "ominięta" historia poprzedzającą Storm of chaos :) żal tylko głównego bohatera, choć liga Blood bowl też daje szansę "odżycia" :)
ReplyDeleteDzięki. Tak naprawdę jego kariera dopiero się rozpoczyna. Już niedługo mam otwarcie areny do Blood bowl więc będzie miał możliwość się wykazać.
DeleteAaaaa i 7 edycja Karnawału:)
DeleteEh, faktycznie. Jak ten czas szybko leci. Poprawiłem.
DeleteCiekawy ludek z ciekawym rysem biograficznym :-) No i big kudos za Blood bowla!
ReplyDeleteNie mogę się już doczekać pierwszego meczu. Prace na stadionie się przedłużają ale to akurat naturalne przy stadionach w ostatnich czasach.
DeleteTylko żeby wam się w basen nie zamienił ;-)
DeleteNajważniejsze, że Erich "jest szczęśliwy" :) Fajnie się czytało !
ReplyDeletePrzepraszam na nekromację (swoją drogą pasuje do tematu), ale muszę się poskarżyć. Prawie straciłem monitor jak na niego parsknąłem herbatą i obudziłem w dodatku dzieciaki: Ks Zryw Padlina - epickie :):)
ReplyDelete:) dobrze jest poczytać że ktoś zwrócił uwagę na ten skromny "żart słowny" :)
Delete