Figurkowy karnawał blogowy. Edycja #4: "Motywacja"

Rozpoczęła się kolejna edycja "Figurkowego karnawału blogowego". Skoro już wszedłem do grona „karanawałowiczów figurkowych” przy okazji poprzedniego tematu (temat: warsztat – podsumowanie tematu) to nie pozostaje mi nic innego jak kontynuować swoje wpisy. 

Mój wpis może być trochę chaotyczny, na pewno też nie będzie tak spójny i ułożony jak wpisy Skavenblight i Maniex, mam też pewne obawy (tak jak psborsuk) czy wstrzelę się w temat,  ale co tam ...jak ktoś ma ochotę to zapraszam do przeczytania.



Nowym wątkiem w karnawale jest „motywacja” – dokładna specyfikacja tematu znajduje się na blogu MANIEXITE (dokładnie tu) którego autor (Maniex) jest tym razem wodzirejem tej „imprezy”. Poniższy wpis będę przedzielał zdjęciami które bezpośrednio łączą się z poruszonym tematem – są to zdjęcia które wybrałem jako swoje niedoścignione wzory.

 


Dotychczas nie zastanawiałem się co mną kieruje, dlaczego siedzę po nocach, babram się w żywicy, roznoszę okruszki gipsu po całym domu i dlaczego większość spodni  i koszulek (tzw. „po domu” ) mam uwalonych w farbie i innych specyfikach których czasami nie jestem w stanie nawet zdefiniować.

 

Kiedy Maniex poruszył ten temat, uświadomiłem sobie że z początku kierowała mną w głównej mierze zazdrość. Grając w WFB (od wielu lat już bo od V edycji), wcześniej trochę w WFRP i teraz czasem też w WH40k i coraz to nowsze inne twory, chętnie czytałem i oglądałem raporty z potyczek innych grających. Często trafiałem na zdjęcia (bądź filmy) stworzone przez zapaleńców którzy w swojej szaleńczej manii wykreowali makiety i inne elementy gier, które wzbudzały mój podziw (na początku) a potem wspomnianą już wściekłą zazdrość że ja nie mam takiego czegoś i muszę się męczyć na jakiejś wątpliwej urody makiecie zrobionej z tego co było pod ręką.

 

Muszę tu wspomnieć, że moje początki z grami tego typu przypadały na okres gdzie lasami były kartki papieru górkami były małe kartonowe pudełka (często po figurkach z GW), armie pomalowane były w 10%, zawierały wielką liczbę tzw. „Proxów” (czyli figurek które miały zastąpić coś czego nam brakuje w armii) i na turniejach było smutno i szaro. Postanowiłem więc zająć się oprócz malowaniem i przygotowaniem swojej armii również makietami do bitew i całą otoczką (tworzeniem kampanii itp.).

Chęci do pracy ujawniają się za każdym razem kiedy przeglądam zdjęcia z GW lub bardziej zaawansowanych graczy pokazujących swe piękne armie i makiety w sieci. Po każdej bitwie, turnieju (to ostatnio rzadko) mam ochotę przemalować coś w armii, poprawić coś na podstawkach, zrobić coś ... .  Generalnie wszystko co zrobię chwilę później wykorzystuję do bitwy, często moje makiety są też "dedykowane" pod konkretną bitwę lub grę więc wiem że jak tylko skończę ją robić to będę mógł sobie zagrać. To jest chyba dla mnie największa motywacja.

 

Największą motywacją do robienia tego wszystkiego jest chęć jak największego odwzorowania „rzeczywistości” w grze. Zauważyłem że aspekt ten jest dla mnie nawet ważniejszy niż sam przebieg gry. Nie jest dla mnie ważne czy wygram, najważniejsze są aspekty wizualne i klimat (To jest też główny powód dla którego raczej rzadko bywam na turniejach), fajnie jest wdrapać się wojownikiem ninja po ścianie budynku na balkon i wejście przez okno na drugim piętrze niż po prostu przez otwarte drzwi i po schodach, fajnie jest wjechać rydwanem do fantastycznie wykończonego lasu i urwać kółka (ważne że zdjęcie fajnie wyjdzie). 
Do tego wszystkiego jednak, MUSI być fajnie wykonany budynek, las czy cokolwiek innego co znajduje się na polu gry (bo po kartonowej ścianie bym się nie wspinał a na kartkę papieru bym rydwanem nie wjechał). To właśnie kieruje mną kiedy zabieram się za kolejny element makiety. 


 

Do mistrzów „makieciarzy i modelarzy” mam jeszcze daleko ale przez te parę lat widzę znaczny progres w wykonywanych przez siebie makietach i modelach. Malować jakoś super pięknie nie umiem ale też nie uważam, że wygląda to tragicznie.

 

Mam pełno "niedoścignionych" wzorów więc podejrzewam że motywacja jest i będzie zawsze.
Gonię niedoścignione wzory i podejrzewam że nieprędko je dogodnię.

Nawiązując do wpisów poprzednich "karnawałowiczów" odnośnie organizacji i równowagi to mam wrażenie że u mnie nie występują te elementy. Zawsze robię pięć rzeczy w jednym czasie, rozpoczynam nowy projekt kiedy pozostałe mam już w 99% ukończone. Po prostu zawsze staram się robić to na co mam aktualnie ochotę, nie robię tego zarobkowo i nikt nie oczekuje na zamówienia (albo bardzo rzadko) więc mam możliwość wyboru i chętnie z niej korzystam :). 
W związku z tym w większości przypadków nie muszę się jakoś specjalnie motywować do zabrania się za jakąś pracę ... chyba jedynym takim momentem jest chwila kiedy w "pracowni" brakuje mi miejsca, muszę coś skończyć i wynieść żeby móc zabrać się za coś innego hehe. Wtedy jest to motywacja innego typu.

Dziękuję za poświęcony czas.

Comments

  1. Wstrzeliłeś się w temat wyśmienicie, poruszając nawet sprawy, które były do tej pory pominięte. Ja też zawsze wolę grać na ładnym stole niż sreberkami biegającymi pomiędzy stertami książek. I też jestem bardziej klimaciarzem niż turniejowcem walczącym o wygraną za wszelką cenę :-) No i fajne i inspirujące zdjęcia!

    ReplyDelete
  2. Fajny tekst, po przeczytaniu można zajawić makietkowo.

    ReplyDelete
  3. I bardzo dobrze, że pokazujesz temat z innej strony :) Ja też lubię oglądać takie mega-pro-super-hiper foty makiet i figurek. Mnie jednak te wszystkie zdjęcia z sieci bardziej inspirują niż motywują. Tzn. chętnie kopiuję pewne przydatne patenty i poczytam tutoriale, ale to nie z ich powodu chce mi się robić. I też zdecydowanie wolę, gdy jest porządny stół, makiety i figurki, a wygrana jest drugorzędna. Makiety robione pod konkretne scenariusze - marzenie :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Te "dedykowane" zawsze najlepiej wychodzą bo takie konkretniejsze są, jak nie mam takiego wyznacznika to zawsze mi jakaś taka wersja "mininalistyczna" wychodzi :)

      Delete
  4. Jak rozumiem, ta zazdrość, to tak z przymrużeniem oka? ;)
    Osobiście lubię czasem przejrzeć Cool Mini, aby zobaczyć, jak (raczej) nie będę malował (no cóż, znam swoje możliwości, a przede wszystkim cierpliwość ;). Ale nie wprowadza mnie to w uczucie zazdrości, raczej, jak napisała Skavenblight, inspiracji.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Heh, oczywiście z przymrużeniem. To tak jak bym napisał że zazdroszczę sąsiadowi że ma nową Hondę CRV a ja muszę jeżdżę 18-letnim seatem ... chociaż w sumie po namyśle to to nie jest dobry przykład :)

      Delete
  5. Temat ujęty w ciekawy sposób, zupełnie inne patrzenie na hobby niż ja. Podziwiam takie podejście do gry.

    ReplyDelete
  6. Świetne ujęcie tematu. Ciekawie się czytało ! To co inspiruje zarazem motywuje do osiągnięcia tych samych albo lepszych efektów. Dlatego zazdrość jest "ok" :) hehe

    ReplyDelete

Post a Comment